Leoric jechał pogrążony w niewesołych myślach. To był taki dzień, kiedy miał ochotę wyprowadzić się z Hospicjum i zostać kimś innym. Na przykład piekarzem. Dzień zaczął się koszmarnie: o świtaniu wtargnęła do jego komnaty Agnes od progu zarzucając go pretensjami o to, że nikt nie powiadomił jej ani o naradzie, ani o wyprawie do wioski. Była tym bardziej wściekła, że w progu zadziałało zabezpieczenie i swoje żale musiała wylewać zza drzwi.
- A teraz ta straszna kobieta jedzie razem z nami – ponuro pomyślał Leoric - Jakby nie dość było tego, że służba chowa się przed nią po kątach. Przecież ona sprowadzi nam na głowę tłum rozwścieczonych wieśniaków.
I nagle go olśniło. Podjechał do Agnes.
- Agnes, posłuchaj. Vivienne jedzie do wioski, żeby leczyć tych wieśniaków. My w tym czasie...
- Dowiemy się, co te chamy chciały osiągnąć trując nas – Agnes uśmiechnęła się drapieżnie i pogładziła swój toporek – Będziemy ich pytać tak długo i intensywnie, aż nam powiedzą.
- Agnes, czy ty naprawdę chcesz doprowadzić do tego, że te twoje „chamy” rzucą się na nas z cepami i kamieniami? – uciszył Agnes gestem dłoni, gdy chciała mu przerwać – Ja wiem, że jesteśmy w stanie w trójkę wyrżnąć całą wioskę i kilka innych na dodatek, ale jest mały problem. Nie będziemy mieli co jeść jak nam nie sprzedadzą jedzenia. Chyba, że chcesz sama ruszyć w pole ze swoim toporkiem?
- To co? Pewnie chciałbyś żebym się nie odzywała i nie pokazywała? A niedoczekanie twoje! Już ja im pokażę, jak karzemy za krnąbrność...
- Nie Agnes, wprost przeciwnie... – Leoric uśmiechnął się przebiegle – Chodzi tylko o to, żebyśmy sobie nie przeszkadzali. Zagrajmy z wieśniakami w „dobrego maga i złego maga”, co ty na to?
- A ja mam być złym magiem? – Agnes rozpromieniła się – Dobra!
Leoric jeszcze przez chwilę cierpliwie tłumaczył Agnes, o co mu chodzi. Przerwał mu okrzyk Baldrica, dowódcy ich eskorty, który obwieścił, że zbliżają się do wioski. Chwilę później wjechali na główny plac przed kościołem. Plac pełen ludzi. Wzburzonych ludzi. W dodatku wieśniacy nie wyglądali na uszczęśliwionych z przyjazdu magów. Jednak Leoric nie zdążył wycofać się ze swego sprytnego planu, bo Agnes przystąpiła do dzieła.
- Słuchajcie, chamy! Chcę tu zaraz widzieć... – teatralnie zawiesiła głos, podczas gdy tłum cofnął się przerażony – Bernanda syna Antona. Natychmiast.
poniedziałek, 4 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz