– No dobrze – Leoric nie miał już chęci, żeby ich godzić – więc ktoś zafundował nam dwudniowy sen, każdemu ten sam. Pytam, po co? Przecież nic nam się nie stało? Czy coś się stało przez ten czas?
– Nie. Strażnicy nie widzieli niczego podejrzanego, nikt nie zbliżył się do warowni, nie było słychać niczego dziwnego. Cisza i spokój – Wilbur wzruszył ramionami
Służący są w ciężkim stanie – zauważył posępnie Albertus – gdyby nie nasza pomoc kilku mogłoby umrzeć. Albo ktoś nas nie docenił, albo trucizna nie była dla nas.
– To dla kogo? – Leoricowi udzielała się już złośliwość Wilbura – I od kogo, jeśli już o to pytamy?
– To można ustalić, jeśli dojdziemy, w czym została podana trucizna. Zajmę się tym jutro – rzekł Albertus.
– A ja się tak zastanawiam i wydaje mi się, że ten sen nie był do końca wyśniony – Vivienne nadal była ciężko obrażona – mówcie, co chcecie, a ja dośnię ten sen!
– Tak, w tej chwili robi to już Roland, możesz do niego dołączyć – zakpił Wilbur
– Dobrze już... – Leoric sam dziwił się swojej cierpliwości, – więc jutro dowiemy się, w czym i dla kogo była trucizna oraz co nas ominęło, jeśli chodzi o sen. Zostaje jeszcze kwestia osoby zamachowca. Jakieś sugestie?
– Wczoraj... hmm... Przedwczoraj przyjechał kupiec z Pasaquinas z zaopatrzeniem, – Albertus był rzeczowy jak zwykle – A więc ktoś z wioski. Możliwe, że cała wieś.
– Na pewno nie! Przecież oni tyle nam zawdzięczają! – Vivienne była oburzona – W tym roku sprowadziliśmy im deszcz, a Agnes wyleczyła im krowy z tej okropnej choroby...
– Pryszczycy. Znając Agnes pryszcze pewnie przeszły na wieśniaków – zachichotał Wilbur – Mieliby prawo się wściekać. Ale to nie oni. Ani nasza służba. Trucizna zbyt wyrafinowana. Albertus, daj znać jak już będziesz wiedział, co to było za paskudztwo. Spróbuję jutro znaleźć coś w bibliotece.
– Ale to nie oni – upierała się Vivienne – Ojej, oni też mogli paść ofiarą tej trucizny! Jadę jutro do wioski, zabiorę trochę służby.
– Dobrze, pojadę z tobą – Leoric ożywił się nieco - ty ich będziesz leczyć, ja dowiem się, co wiedzą... nie zrobię im krzywdy – uprzedził Vivienne.
– No to wszyscy wiedzą, co mają robić! Idziemy spać, jutro czeka nas mnóstwo roboty – entuzjazm Wilbura wynikał raczej z perspektywy bliskiego snu niż pracy nazajutrz – Życzę wszystkim dobrej nocy.
piątek, 1 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz